No ale dla napalonej baby nie ma rzeczy niemożliwych :) Intensywne czyszczenie, szlifierka połączona z opalaniem starej farby, która za żadne skarby nie chciała zejść, mieszanie białej farby z pigmentami maści wszelakiej, malowanie... i proszę...
Efekt może nie jest doskonały, stół również trochę sponiewierany przez czas, ale mnie się właśnie taki podoba - mający w sobie jakąś historię...
Teraz czeka mnie jeszcze malowanie "z drugiego", bo stół docelowo ma stanąć na tarasie i dobranie jakiejś gałki do mojej nieco uszczerbanej, ale urokliwej szuflady.
Na zdjęciach można dostrzec, że na "lifting" załapał się jeszcze stary stołek pełniący teraz rolę kwietnika dla bratków.
A na renowację czeka już następny stół i krzesła. Już się nie mogę doczekać :)
Fajnie odnowiłaś!!
OdpowiedzUsuń